dolecielimy:) 05.09.2009
25$ w plecy dla rzadu Kambodz- jakze bytlo milo wspomoc ten uroczy kraj ;]
no i jestesmy w nastepnej stolicy - najwiekszej ze wszystkich odwiedzonych:)
duuuzo betonu;] pieknych budynkow, drogich skelpow i spalin...;]
miasto to jest mieszanka 3 kultur - hinduskiej, muzumanskiej i azjatyckiej- kulutry te w ogole sie nie mieszja - mieszkaja obok siebie, toleruja ale pozostajaw zupelnym odosobnieniu.
trafilismy do Pudu hostelu, gdzie panowie szaleja z klima i w nocy trzeba bylo spac w spiworach;]
hostel jest tuz kolo chinatown wiec poszlismy sobie na nocne zwiedzanie- oczywiscie zaliczajac targ. coz... targ w chinatown rozni sie od tego z poprzedenich krajow - jest to rasowy chinski targ rodem z europy- czyli podrobki wszystkiego- tylu zegarkow to dawno nie widzialam, koszulki D&G, Dior, Versace itp. okulary, buty, torebki - masa tego byla ale nic ciekawego. niedaleko obok byl budynek "central market" z pamiotkami z calej azji... ale ceny 5 lub 10razy wyzsze i ciezko cos bylo utargowac - wiec dobra rada- wszelkie pamietki kupujcie w kambodzy, laosie tajlandii - tam sa super tanie - malezja sie ceni. kupilam tu tylko tradycyjna malezyjska maske i tyle.
jutro nastepne miejsce- Taman Negara:)