wyladowalam wlasnie w stolicy- wszystko kurcze drogie tutaj...eh..
drugiego dnia w Luang Prabang pojechalismy w pare osob na wodospady - bylo wspaniale nigdy nie kompalam sie w wodospadzie a ten byl jeszze dodatkowo bardzo ladny- w sumie to byl 1 duzy wodopad ktroy potem tworzym mniejsze baseny gdzie moza bylo plywac:) - nieziemska sprawa:) co lepsze- dziewczyny z Laosu musza kompac sie w ubraniach;] - wiec byly dosc zdziwione jak wszystkie turystki rozbieraly sie do strojow kompielowych:)
z Luang Prabang pojechalam do Phonsavan- miastezko obok ktorego znajduje sie tzw "plain of jars"- pola na ktrych porozrzucane sa kammienne sloje- wielkie i ciezkie;] - najwiekszy wazy 6t - bardzo ladne krajobrazy - no i same sloje robia wrazenie:) jest to tez miesce ktroe byo bobmardowane przez wojsko USA - przez 9 lat co 8 min byly zrzucane tam bomby - tere teraz sluza na ozdoby w ogrodkach;]
bylam tam tylko 1 dzien- dzis rano dojechalam do stolicy - no szalu nie ma- jakne miasto - chcialam wyrobic wize do kambodzy ale za duzo mi tu nocleg wychodzi wiec juz jutro uciekam na poludnie - czasu mam akurat zeby zwiedzic maisto - autobus do Pakse gdzie jade zabierze i jakeis 15 h- bosko;]
postaram sie napisac wiecej jutro albo jak dojade do Pakse
jestem jeszcze w Vientian- musze powiedziec ze pierwsze wrazenie bylo mylne- bardzo mi sie podoba stolica - dobre slowo do okreslenia tego miejsca to - urokliwe - a przeszlam ja prawie cala na nogach;] trzeba przyznac ze nie przypomina np Bangkoku- jest to raczej wieksze miasteczko z zadbana zielenia, ladnymi ulicami, swiatyniami, bardzo milymi ludzmi ( jak szla to co 2 os mwia mi Sabadi - czyli witaj:P) jest dosc turystyczny miejscem - ale spokojnym i milym do zycia, bo np w Luang prabang mi sie nie podobalo. zaliczylam pare zabydkow, zrobilam zdj miejscowce prezydenta i pogadalam sobie z paroma minchami ( cwicza angielski;])
znalzalam nawet tani net- 70Kip za minute;]
Kiedys Laos nalezal do Francji- i to oni do nazwy Lao dodali s na koncu;] chyba ludzie mieszkajacy tu w tedy chciali sobie zrobic maly Paryz- a dokladnie pola Elisejskie;] mja tu luk trymufalny na srodku glownej lucy- co lepsze - Luk ma posazki buddy i w sumie to caly jest ozdobiony w buddyjskich klimatach;] to to sie chyba nawet Francuzom nie sniko- kreatywni Ci Laotaczycy;]
wczoraj wyrobilam tez wize do Kambodzy - no powiem - bylo roche zachodu- ambasaa jest otwarta od 7:30 rano - 11:30 a potem od 14:30 do 17:30 - rano sie skada wnioski a po poludniu odbiera- ja sie spoxnilam pare minut na ranne posiedzenie pana od wiz wiec musiama czeka do 14:30.... ambasada jest daleko od centrum wiec pochodzilam po okolicy a potem pan ochroniaz mnie wpuscil wiec siedziama 1h pod budynkiem;] pan w okienku powiedzial ze moge wyrobic wize tez teraz - wiec ja - o super- a czy moge placic w Kip'ach- on oczywiscie - 300 000Kip'ow za wize ( a powinna kosztowac 170 000) wiec mu powiedzialam ze to ja sobie pojse zamienic;] wracam z ladnymi 20$ a on do mnie ze 30$ ma byc - bo express ( express nie express- koles ma wlepic naklejke i podpisac - zaden to express- tyle samo mu to normalnie zajuje)- no i zaczelo sie- grzeznie ladnie wytlumazylam mu ze mam tylko 20$ i nic wieej - po dosc dlugiej konwersacji w ktorej naswietlilam panu moja sytuaje majatkowa - pan pprosil o 25$ ( ladnieoszukuja - nawet w ambasadzie...eh.. juz zuje jak bedzie w Kambodzy), no ja oczywiscie- nie mam tylko 20$- i chyba mi uwierzyl - wyciagnal moj paszport z wiza- zabral 20$ i sie skonczylo... to wszystko jest jak gra- wygrywa ten kto ma wieksza cierpliwosc..;]
za pare godzin zasuwam do Pakse - pan w recepcji powiedzial ze autobus zabierze mi 9h;] - oby :P - postaram napisac wiecej z Pakse